Matuszka nigdy nie słyszała, że o. Antoni jest zmęczony, czy brakuje mu energii do organizowania zjazdów i pielgrzymek. Pamięta, kiedy przyszedł i z niesamowitą radością oznajmił, że będzie tworzył trzecią parafię w Słubicach.

Dla najbliższych powołanie trzeciej placówki w odległości prawie stu kilometrów wydawało się niewyobrażalne. Dla o. Antoniego nie było problemu.

– Na wszystko jest wola Boża – mówi matuszka Habura, cytując słowa władyki Ambrożego. – Bez woli Bożej jeden włos nie spadnie nam z głowy.

Mimo to nadal nie rozumie, co miała nam dać jego przedwczesna śmierć. Zastanawia się, czy zdążymy wyciągnąć lekcję z tego tragicznego wydarzenia i z nadzieją skłania się ku pozytywnym myślom. Ogromna życzliwość ludzi, pomoc rodziny, nie były bez znaczenia.

– Myślę, że to co o. Antoni zrobił dobrego, zwraca się. Tylko czy zdążę to dobro oddać – mówi matuszka Joanna Habura.

O. Antoni miał szczęście do wspaniałych nauczycieli i dalej tę wiedzę przekazywał młodym. Blisko trzydziestoosobowy chór Bractwa Młodzieży Diecezji Wrocławsko-Szczecińskiej „Błahodar”, kierowany przez Adama Kondratiuka ze Szczecina, jest ostatnim, udanym dziełem. Zdążył wysłuchać jego śpiewu. Koncertowali w Terespolu, Szczecinie, Legnicy. Z końcem roku nagrali w studiu pierwszą, czekającą nadal na wydanie, płytę z kolędami.

– Śpiewając w chórze poznajemy teksty liturgiczne i możemy być podporą chórów we własnych parafiach – mówi Mateusz Łopato, myśląc o wstąpieniu do seminarium.

W ciągu tego roku młodzież niejednokrotnie udowodniła, że bardzo jej zależy, by spotykać się przynajmniej raz na dwa miesiące. Proponuje tematykę spotkań. Zaczyna przyjeżdżać coraz więcej osób, chociaż dotąd średnio bywało 50-70. Prawie każda parafia ma przedstawiciela bractwa, który w rozmowach z młodzieżą stara się zorientować w ich zainteresowaniach i oczekiwaniach. Chcą odstąpić od długoletniej tradycji organizowania spotkań w większych, znanych ośrodkach, a przenieść się do mniejszych, ale ciekawych parafii, wystąpić z koncertem chóru. Wiedzą, że w przyszłości swoje dzieci będą zachęcać do młodzieżowych spotkań, pozbawieni obaw przed nieznanym, które ujawniali ich rodzice.

– Miałam to ogromne szczęście być żoną i matuszką. Zresztą matuszką jest się do końca – wyznaje Joanna Habura.

Nie wyobraża sobie, że mogłaby odmówić udziału w zjeździe bractwa czy pomocy przy organizacji najbliższego, mającego się odbyć w dniach 9-11 marca, zjazdu w Zielonej Górze. W ten sposób kontynuuje dzieło rozpoczęte przez męża.


 1     2     3     4     5     6 

Powrót do listy