Z biegiem lat parafia „odmłodniała”, powiększając się o kolejnych wiernych.

Zaczęły się regularne lekcje religii. Pierwszym dzieckiem w parafii, które poszło do pierwszej spowiedzi, była ich Natalia. Trzy lata później Igor szedł już z kolegą.

Parafianie, nie szczędząc własnych środków i pracy, okazali się w dziele odbudowy prawdziwą podporą. Starosta, kiedy proboszczowi zepsuł się samochód, pożyczył mu na kilka tygodni własny, aby o. Antoni mógł dojeżdżać blisko dziewięćdziesiąt kilometrów na nabożeństwo do Torzymia. Sam w tym czasie wziął urlop.

– Parafianie stworzyli wielką rodzinę – mówi matka matuszki Joanny.

Porzucając rodzinną tradycję wspólnej łemkowskiej wigilii w podprzemkowskim Jakubowie, gdzie w domu ciotki matuszki Joanny przy wspólnym stole zasiadało kilkanaście osób, z wielkim zapałem organizowali, ze względu na samotne parafianki, wigilię u siebie. Pani Dudowa lepiła pierogi, a jej siostra piekła specjalnie na tę okazję swojski chleb. Z Jakubowa dostarczano na wigilijny stół również siano.

– Tegoroczna wigilia w Jakubowie była dla nas najsmutniejsza – wzdycha pani Duda.

Przez ostatni rok matuszka, podejmując każdą decyzję w kwestii rodziny i domu, czyniła to razem z o. Antonim. Brakuje jej wymiany zdań przy stole, ale czuje jego obecność. Kierując się dobrem parafii, po miesiącu wyprowadziła się z trojgiem dzieci z plebanii, mimo próśb, by pozostała. Świadoma trudu włożonego w jej odbudowę, nie chciała, aby praca o. Antoniego, w jakimkolwiek stopniu poszła na marne.

Inne ma teraz spojrzenie na śmierć i upływ czasu. Zdaje sobie sprawę, że bez wiary w Boga, w opiekę Matki Bożej oraz życie pozagrobowe nie poradziłaby sobie. Kolejny rok to rok bliżej do spotkania i nie ma znaczenia, czy dane jej będzie samotnie przeżyć dwadzieścia czy czterdzieści lat. Rozłąka jest tymczasowa.

– Zdałam sobie sprawę, jak ubogi jest człowiek, który nie wierzy. Dla niego w podobnych chwilach świat się kończy – wyznaje, odruchowo chwytając się za przewieszony na łańcuszku krzyżyk z mężowską obrączką. – Nie ma ani jednej chwili ze wspólnej przeszłości, którą chciałabym zmienić.

Dwadzieścia lat małżeństwa minęło jak sen. Dowodem są tylko dzieci.

– Nieraz zastanawialiśmy się, kiedy to minęło? Pozostał niedosyt.


 1     2     3     4     5     6 

Powrót do listy