szacunku dla innowierczej świątyni nietrzeźwi żołnierze podczas zabawy uszkodzili organy i zegar kluskowy, czyniąc z nich tarcze strzelnicze.

Plagą świątyni były pożary, które przyczyniły się do znacznej utraty już na przełomie XVII i XVIII wieku cennego wyposażenia.

W 1945 roku podczas oblężenia Festung Breslau kościół św. Barbary uległ zniszczeniu. (...) Gdy przyszedłem do kościoła św. Barbary, jeszcze niczego nie zauważyłem. Otrzymał kilka ciosów bombowych. Gdy w piwnicy konferowaliśmy, przyszedł ktoś z wiadomością, że wieża kościoła dymi. Po 20 minutach wybuchł pożar, a w godzinę później już wszystko jako jeden wielki żar spadło na dół – pisał we wspomnieniach polski pastor, ks. Wiktor Niemczyk, który w 1945 r. przyjechał do Wrocławia.

Świątynia utraciła całe wyposażenie i średniowieczne polichromie. Zawaliła się też część sklepień, dlatego w latach 1947-1949 trzeba było obiekt zabezpieczyć poprzez pokrycie dachu i wzmocnienie ścian. Podczas odbudowy, w latach 1959-1961, usunięto XIX-wieczne tynki zewnętrzne, odsłaniając ceglane mury wieży.

W takim stanie kościół wypatrzył i podjął starania o jego przejęcie nowy biskup wrocławski Bazyli Doroszkiewicz. O wyborze świątyni zadecydowała jej orientacja w kierunku wschodnim i otwarta przestrzeń wokół, nie utrudniająca procesji. Zarośnięty chaszczami kościół był miejscem spotkań okolicznego marginesu.

– Po raz pierwszy cerkiew przy ulicy św. Mikołaja zobaczyłem jesienią 1963 roku z okien sąsiadującego z nią szpitala – wspomina o. mitrat Eugeniusz Cebulski.

Uwagę młodego człowieka zwrócił wóz konny oraz krzątający się wokół człowiek z połami sutanny włożonymi w kieszeń, zrzucający z niego kamienie. Robotnikiem okazał się władyka Bazyli.

Ogrodzenie stanowiły zwykłe deski, zastępowały też one drzwi wejściowe. Nabożeństwa w tamtym czasie odbywały się jeszcze przy ulicy Dąbrowskiego, gdzie mieszkali duchowni. Najpierw przysposobiono małą cerkiew. Umieszczono w niej część ikonostasu z ul. Dąbrowskiego.

– Pierwsze nabożeństwo w nowej świątyni odbyło się 15 lutego 1964 roku na Spotkanie Pańskie, bo wcześniej parafia wróciła do kalendarza juliańskiego – wspomina o. Marczyk.

W międzyczasie podnoszono z ruin nawę główną. Podczas prac wykopywano mnóstwo kości. Były one składane w drewnianych skrzyniach, a potem wywożone na cmentarz. Władyka, mając niemałe doświadczenie w budowaniu cerkwi, potrafił świetnie dobierać ludzi. Aleksander Grygorowicz,


 1     2     3     4     5     6 

Powrót do listy