złego ducha? Z bojaźnią i skruchą, ze świadomością sponiewierania daru zbawienia danego nam przez Chrystusa. Bojaźń Boża nie jest teraz w modzie, ale to jedyna droga do autentycznej miłości nie zatrutej pychą, lubieżnością i kłamstwem. W istocie nie jest to nawet upokorzeniem, wyniszczeniem, jakim było dla Syna Bożego przyjęcie stworzonej natury ludzkiej. Jest tylko adekwatnością, pozwalającą działać łasce Bożej wypalającej w nas namiętności i powoli przekształcająca bojaźń w natchnioną przez Ducha Świętego.

Walka z namiętnościami i szczere dążenie do wypełniania przykazań Chrystusowych prowadzi do uświadomienia sobie własnej niemocy i realnego zagrożenia zatraceniem duszy, o którym nie mają pojęcia ci, którzy nigdy nie podejmowali tego trudu. Sprawia to, że człowiek traci zainteresowanie przywarami innych, a przerażony własną grzesznością zaczyna postrzegać innych jako lepszych od siebie. Innym skutkiem jest uświadomienie sobie realnej potrzeby Zbawiciela, niemożność pokonania grzechu w pojedynkę. Wówczas słowa o wysokim przeznaczeniu człowieka, o wynikającej z obrazu Bożego godności nabierają szczególnie oskarżycielskiego brzmienia, jak świadczy o tym Psałterz: „człowiek, gdy we czci był, nie rozumiał, zrównany został z bydlętami bezrozumnymi i stał się im podobny” (Ps.48).

Nie pozostaje to bez konsekwencji dla poczucia własnej godności. Transformuje się ono w dwóch kierunkach: w stosunku do ludzi jakby zanika, człowiek staje się niewrażliwy na upokorzenia, gdyż nie sposób urazić kogoś, kto szczerze uważa się za najgorszego i jedynego godnego potępienia spośród ludzi. Z drugiej strony cała moc gniewu urażonej miłości własnej kieruje się przeciwko grzechowi i jego inspiratorom złym duchom oraz w dużym stopniu przeciwko sobie, swemu „człowiekowi zewnętrznemu” swojej „samości”, jak to ujął św. Teofan Rekluz.

W miarę przezwyciężenia namiętności powraca naturalne przeżywanie współistotności rodzaju ludzkiego i zanika dystans spowodowany naszym grzesznym indywidualizmem. Pokuta za swoje grzechy staje się pokutą i cierpieniem za grzechy „całego Adama”, jak mówił św. Sylwan. Dążąc do najwyższej godność zjednoczenia z Chrystusem chrześcijanin dąży do szczytu przewróconej piramidy by wraz z Nim dźwigać straszliwy ciężar tragedii upadłej ludzkości. Najwyższą godność - przebóstwienie, uczestnictwo w życiu Trójcy Świętej człowiek otrzymuje nie inaczej, jak przez upodobnienie do Chrystusa w jego pokorze, wyrzeczeniu własnej woli i posłuszeństwie woli Ojca. Musi też pamiętać, że na posłuszeństwo rozciąga się zasada dotycząca miłości Boga i bliźniego, wyrażona w liście św. Jana: kto nie miłuje człowieka, którego widzi nie może miłować Boga, którego nie widzi. Stąd też wynika szczególna rola spowiedzi w Kościele prawosławnym, świadomość konieczności wyznawania swoich grzechów wobec człowieka - świadka, (jednocześnie będącego kapłanem


 1     2     3     4     5     6     7     8     9     10     11     12 

Powrót do listy