narzędzie naszego zbawienia, zwycięski sztandar chwały, dalej feretrony, potem podążał rozśpiewany chór, następnie diakon Mieczysław z dymiącą kadzielnicą, między rypidami symbolizującymi anielską obecność kroczyli kapłani w czerwonych szatach niosący ikonę Zmartwychwstania (Zstąpienie Chrystusa do otchłani, gr. he Anastasis, cs. Woskresijenije Christowo), reszta duchowieństwa ze świętą Ewangelią, władyka Jeremiasz dzierżący w rękach potrójny świecznik i żezł (pastorał), a po Jego prawej i lewej służba liturgiczna z dikirionem i trikirionem, symbolizującymi dwie natury Chrystusa i Trójcę świętą. Za nimi podążał rozmodlony lud wierny trzymający w dłoniach płonące świece. Wszyscy okrążyliśmy trzykrotnie cerkiew radośnie obwieszczając światu, że Pan zmartwychwstał, nie ma go tu (w grobie). Procesja zrobiła na mnie ogromne wrażenie…
Po uroczystym otwarciu głównych drzwi wejściowych do świątyni (strona zachodnia), duchowni w przedsionku ogłosili zmartwychwstanie Chrystusa tymi i podobnymi słowami: Chrystus powstał z martwych, śmiercią śmierć zwyciężył, a tym, którzy spoczywali w grobach życie darował! (troparion zmartwychwstania). Na koniec padło pierwszy raz radosne: – Christos woskries! (Chrystus zmartwychwstał!), na co odpowiedzieliśmy zgodnie: – Woistynno woskries! (Zaiste zmartwychwstał!).
Weszliśmy procesyjnie do świątyni i rozpoczęła się jutrznia paschalna. Ikona Anastasis wraz ze świętą Ewangelią została złożona na specjalnie przygotowanym i przystrojonym do tego stole, na którym jeszcze przed chwilą spoczywała płaszczanica, nastąpiło okadzenie świątyni, któremu od tej pory towarzyszy wielokrotne: – Christos woskries! i – Woistynno woskries! Jakiegoż zdziwienia doznałem w sercu i umyśle… Jeszcze przed chwilą byłem z Jezusem w Ogrodzie Oliwnym, towarzyszyłem mu w jego drodze z Krzyżem ulicami świętego miasta, byłem z Nim na Golgocie, przeżywałem Jego śmierć i złożenie do grobu i trwałem w świetlistym smutku po jego ziemskim odejściu, całując przy tym epitaphion, a tu tyle radości. Radości, bo nasz Pan zmartwychwstał!
Od tej pory kapłani przez długi czas modlitw stali zebrani przed ikoną i Ewangelią, było bardzo wiele okadzeń, więcej niż w czasie innych nabożeństw, czy Liturgii. Na ustach wszystkich nas trzymających zapalone świece gościł serdeczny uśmiech – jest się przecież z czego cieszyć!
Co mnie uderzyło w trakcie nabożeństwa? Na pewno wielokrotność okadzeń całej świątyni i nas zebranych (świątynię i wiernych okadzał po kolei każdy swiaszczennik) oraz częstotliwość, z jaką głośno powtarzano – Christos woskries! – Woistynno woskries! Nie sposób, żeby pozdrowienie w takiej mnogości nie dotarło do każdego, kto w cerkwi przebywał i nie skruszyło nawet najtwardszego serca. Byłem świadkiem eksplozji radości. Słyszałem i wyczuwałem ją we wszystkim co mnie otaczało: jasności panującej w cerkwi, w modlitewnym śpiewie chóru, w szeregu następujących po sobie tekstów modlitw wypowiadanych przez duchowieństwo, w odpowiedziach ludzi, w blasku
 1     2     3     4     5     6     7     8     9     10 
Powrót do listy