Jestem katolikiem zafascynowanym Prawosławiem, bardzo chciałem uczestniczyć w nabożeństwie paschalnym, po raz kolejny przekonać się, w jaki sposób nasi bracia i siostry tworzący wschodnie płuco Kościoła przeżywają wielkie i święte misteria naszego Odkupienia. Do wyjazdu byłem bardzo serdecznie namawiany przez moich prawosławnych przyjaciół, których poznałem na kursie języka cerkiewnosłowiańskiego organizowanym przy ww. cerkwi pod koniec ubiegłego roku przez Fundację „Dzielnica Wzajemnego Szacunku Czterech Wyznań” z Wrocławia, a prowadzonym przez batiuszkę Stracha. Dziękuję Wam drodzy przyjaciele za to, żeście „walczyli” o moją obecność w cerkwi w tym szczególnym dniu, świętu świąt. Kolejny raz pokonałem w naprawdę konkretnym celu dystans 180 km. Tyle bowiem dzieli Wrocław od Prudnika.

Świętowanie Paschy rozpocząłem od udania się wespół z moim znajomym, panem Włodzimierzem Jaroszukiem, prawosławnym, na co dzień mieszkającym w Kędzierzynie Koźlu, na ostatnie w tym dniu poświęcenie pokarmów, które rozpoczęło się krótko przed 21:00.

Każde wejście do cerkwi jest dla mnie wielkim przeżyciem. Zawsze wchodząc doń poczuć możemy zapach woskowych świec wykonanych naturalnymi metodami z pszczelego wosku i zobaczyć ich blask, nasze nozdrza mile popieści naturalnie sporządzone kadzidło (naprawdę robi wrażenie), możemy zobaczyć „światło” bijące z ikon i usłyszeć – także sercem – modlitewny śpiew, tak głęboko przenikający nasze wnętrzności rozkoszą… Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że w cerkwi nie do pomyślenia jest Liturgia recytowana. Ona po prostu cała jest śpiewana, z wyjątkiem homilii. Po wejściu do tak wyglądającego wnętrza świątyni nie sposób nie skupić swoich myśli na czymkolwiek innym niż sprawy Boże.

Tym razem po przekroczeniu progu cerkwi moje oczy ujrzały niemal całkowitą ciemność wnętrza świątyni, rozświetloną blaskiem kilku zaledwie świec ofiarnych, które zapalono to przed ikonostasem, to przed ikonami znajdującymi się w różnych miejscach poza nim. Blask wydobywał się też świecy spoczywającej w ręku swiaszczennika i świeczek umieszczonych przy pokarmach wielkanocnych przeznaczonych do poświęcenia. Na środku cerkwi, na specjalnie przygotowanym do tego stole, przystrojonym białym obrusem i kwiatami, spoczywała płaszczanica (gr. epitaphion), czyli całun z przedstawieniem Chrystusa leżącego w grobie i sceną opłakiwania Go przez Jemu najbliższych, tj. Maryję, Jego Matkę, apostołów, Józefa z Arymatei, Nikodema i aniołów. Całun ten jest odpowiednikiem Bożego grobu u katolików.

Przekroczywszy już na dobre próg świątyni, zgodnie ze sposobem zachowania się w cerkwi oddałem 3 głębokie pokłony (prostracje) połączone z wykonaniem znaku Krzyża św. i stosownymi modlitwami przed płaszczanicą, następnie ucałowałem ten święty całun, na obrzeżach którego doczytałem się z


 1     2     3     4     5     6     7     8     9     10 

Powrót do listy