sposób symboliczny Jezus zanurzając się w wodach, które obmywały ludzi z grzechu, sam, dobrowolnie w taki sposób wstępuje do zbrukanej, skalanej ludzkim grzechem wody. Nie potępia, nie odrzuca, nie gardzi ludzkim grzechem, ale staje z nim twarzą w twarz, w jakimś sensie bierze go na swoje barki... Więc woda Jordanu niosła nie tylko życie, lecz pełno w niej było ludzkich nieprawości, brudu dusz i serc, żywiołu ciemnego i przerażającego. Jezus dokonuje cudu - uświęca wodę, która od tej chwili staje się materią rzeczywiście zdolną do oczyszczenia człowieka, ale nie tylko obmycia z zewnątrz; nadaje jej siłę, o którą prosimy w sakramencie chrztu i podczas wielkiego poświęcenia wody, do którego przystąpimy po zakończeniu tej świętej, Boskiej liturgii. Woda na powrót staje się nośnikiem życia, świętości, czystości, jak wówczas, gdy „na początku było Słowo, a duch Boży unosił się nad wodami”, gdy bogate w wodę rzeki omywały krainę Eden... Czas panowania ciemności i grzechu minął.


Sam Bóg objawia swą moc i swoje zamiary: „Tyś jest Mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie” (Łk 3,21). I znowu dziwna rzecz – Jan już wyrzekł się należnej prorokowi chwały i zaszczytów. Osiągnął swoje apogeum, a teraz, gdy wypełnił swą misję, przyjaciel oblubieńca skrywa się w cieniu, a w zasadzie w blasku oblubieńca. Ale Jezus, mimo siły, jakiej dostępuje dzięki wylaniu Ducha również nie chce podążać drogą chwały i mocy. Nie jest Bogiem Starego Testamentu, który mówił do Mojżesza: „Nie będziesz mógł oglądać mojego oblicza, bo żaden człowiek nie może oglądać mego oblicza i pozostać przy życiu” (Wj 34,20). Teraz, nad Jordanem, spełniają się dziwne słowa Izajasza: „Oto mój Sługa, którego podtrzymuję, wybrany mój, w którym mam upodobanie. Sprawiłem, że Duch mój na nim spoczął. On przyniesie narodom Prawo. Nie będzie wołał ani podnosił głosu, nie da słyszeć krzyku swego na dworze, nie złamie trzciny nadłamanej, nie zgasi tlejącego się knotka” (Iz 42,1 i nn.). Jezus idzie drogą pokory i dobrowolnego cierpienia. Nie rozumie tego diabeł, który na pustyni, po czterdziestu dniach pobytu Zbawiciela na pustyni, po chrzcie, przystępuje do Jezusa. Kusi Go chwałą tego świata, pozorną koniecznością czynienia cudów czy pozorną koniecznością sprawdzenia Bożej wiarygodności... Czemu kusiciel nie przystępował do Jezusa wcześniej? Ponad trzydzieści lat jakoś umknęło uwadze diabła... Ale to zdaje się potwierdzać, że z chwilą chrztu diabeł poczuł wyzwanie, odczuł, że jest zagrożony, ponieważ Jezus otwarcie wstąpił na drogę walki o człowieka...


Chrzest Jezusa to znamienne wydarzenie. Nie tylko dlatego, że po raz kolejny w historii świata objawia się Bóg - Trójca: głos Boga Ojca, Jezus, chrzczony w Jordanie i Duch Święty pod postacią gołębicy.... Wydaje się, że chrzest Zbawiciela ma w sobie coś z Golgoty. Jest wiele podobieństw - tu diabeł kusi, ukazując potęgę świata temu, kto staje się potężny, kto rośnie w siłę po wylaniu Ducha Świętego. Na Golgocie też będzie kusił, ale wówczas Jezus stanie wobec własnego strachu, słabości, męki, pokusy użycia swej mocy


 1     2     3     4     5 

Powrót do listy