Rzymianie od marca właśnie rozpoczynali Nowy Rok, jak zresztą większość ludów, związanych z uprawą roli. Uśpiona natura po zimie budzi się do nowego życia, a konsulowie rzymscy (nie, nie, ci się nie budzili) w połowie marca, tj. na „Idy marcowe” obejmowali swój roczny urząd. Tak było do feralnego roku 155 p.n.e., kiedy to na skutek działań wojennych w Hiszpanii zginęli obaj konsulowie. Nowi musieli szybko objąć swój urząd i zdążyć na początek sezonu wojennego do Hiszpanii, tj. na dzień 1 stycznia. I tak już zostało. Nawiasem mówiąc, jeśli marzec był niegdyś początkiem roku (teraz już tylko obrzędowego), to luty był ostatnim miesiącem roku. Samo słowo Februarius pochodzi od łacińskiego terminu februa oznaczającego obrzędy oczyszczające przed nastaniem Nowego Roku. I dlatego też to do lutego– w razie potrzeby– można było dodać jeden dzień w roku przestępnym. Nastąpił podobny proces, o którym wspominaliśmy podczas omawiania kalendarza żydowskiego– pojawiają się dwa początki roku– styczniowy (świecki, urzędowy) i religijny, marcowy. Zresztą nie powinno nas to specjalnie dziwić– my również żyjemy w podobnym rozdwojeniu. Kalendarz liturgiczny (i tu z pewnością niemałe zaskoczenie) w Kościele prawosławnym rozpoczyna się 1 września, natomiast w Kościołach rzymsko-katolickim i protestanckich w pierwszą niedzielę Adwentu. Ale to osobna historia...

Lecz nie to jest ważne. Ważne jest to, że czas, niezależnie od sposobu, w jakim jest mierzony, ucieka bezpowrotnie. Cała sztuka w tym, by mijał mądrze, bo życie to w pewnym sensie dojrzewanie do człowieczeństwa, w końcu też do umierania.

Najlepszego w Nowym Roku! Tego, co naprawdę dobre, piękne i zbawienne!


 1     2     3     4     5     6 

Powrót do listy