– Biskup Michał prowadził pamiętnik „Trudy i dnie”. Zapiski pozostawione zmarłemu w 1975 roku o. Poleszczukowi do dzisiaj nie ujrzały światła – z żalem wzdycha pani Raisa Biegun, świadoma ich wartości historyczno-teologicznej.
Mikołaj Zołotariew, starosta cerkwi katedralnej, przyjechał do Wrocławia w 1955 roku z Torunia tuż po wojsku. Wrocław, okrzyknięty miastem młodych, wraz z otwarciem uczelni wyższych i zakładów pracy, dawał szansę na lepsze jutro. W parafii pojawiło się dużo młodzieży i studentów.
Mikołaj Zołotariew przysługiwał władyce Stefanowi do liturgii. Bywał też w mieszkaniu późniejszego metropolity.
– Chcąc służyć do liturgii trzeba było przyjść godzinę wcześniej, aby dostąpić zaszczytu, bo chętnych było wielu – wspomina.
W soboty, niedziele, a nawet w tygodniu młodzi spotykali się w niedaleko cerkwi położonym mieszkaniu Zołotariewów na Kołłątaja 21. Przy ogromnym stole w 36-metrowym lokum skupiało się 15-20 młodych osób. Często też towarzystwo przychodziło niedaleko Dąbrowskiego na Hercena, gdzie mieszkał o. Teodor Kuczyński. Jego syn Melecjusz również należał do paczki przyjaciół.
– W ten sposób nasze życie towarzyskie zamykało się pomiędzy Kołłątaja a Hercena – wspomina starosta wrocławskiej katedry.
Integracja przyczyniła się do ożywienia społeczności prawosławnej. W znajdującej się naprzeciw Kniaziewicza 18 świetlicy kolejowej organizowano rosyjskojęzyczną choinkę dla dzieci i przedstawienia, ponieważ „przestrzeń życiowa” ówczesnej parafii była bardzo ograniczona. Trzy niewielkie mieszkania i świątynia na Dąbrowskiego na niewielkiej powierzchni nadawały ton ówczesnej parafii.
Po 1956 r. parafia powiększyła się o nowych, pochodzących z repatriacji, parafian. Niestety, wielu przedstawicieli inteligencji akademickiej nie chciało ujawniać prawosławnych korzeni. Jednak profesor Igor Kisiel, były wykładowca Politechniki Lwowskiej, mimo napiętego planu zajęć, bywał na Dąbrowskiego, a w Wielką Sobotę zawsze czytał przy grobie Pismo Święte.
Pani Żenia Jaskernia przyjechała do Wrocławia w grudniu 1954 roku.
– Pierwszy raz do cerkwi na Dąbrowskiego trafiłam przed Bożym Narodzeniem – wspomina.
Znajoma, która zabrała ją z Krynek i u której zamieszkała na Muchoborze Wielkim, wówczas podwrocławskiej dzielnicy, prowadziła ją z Dworca Świebodzkiego do cerkwi.
 1     2     3     4     5     6 
Powrót do listy